" Love Rosie "
Rosie i Alex znają się od dzieciństwa. Gdy chłopak wyjeżdża z Dublina na studia do Ameryki, ich wieloletnią przyjaźń czekają ciężkie chwile.
Chciałabym tylko powiedzieć, że dodam kilka bzdurek o rolach itp, a więcej się rozpisze o samym filmie, bo jest cudowny♥
Recenzja FilmWebu
Ktoś mógłby powiedzieć: "ale przecież to już było setki razy!". Oczywiście miałby rację, ale to nie ma znaczenia. W historiach o miłości nie chodzi wcale o oryginalność fabuły, ale o to jak są one opowiedziane, o bohaterów i łączącą ich "chemię". To sprawia, że zrealizowanie dobrego filmu w tym gatunku jest sprawą niezwykle trudną. Wykorzystanie znanych przez wszystkich schematów tak, by całość sprawiała wrażenie świeżej, udaje się niezmiernie rzadko. "Love, Rosie" jest jednym z takich wyjątków.
I znów: ktoś mógłby powiedzieć, że twórcy filmu mieli ułatwione zadanie. W końcu jest to ekranizacja światowego bestsellera. Osoby te jednak najwyraźniej nie przeczytały powieści Cecelii Ahern "Na końcu tęczy". Książka ma bowiem bardzo niefilmową formę. Składa się z listów, emaili, sms-ów, a nawet urywków informacji prasowych. Na szczęście twórcy poszli po rozum do głowy i postanowili oddać na dużym ekranie nie formę ale ducha literackiego oryginału. To zawsze jest rzeczą trudną, lecz Christianowi Ditterowi i Juliette Towhidi sztuka ta udała się nadzwyczaj dobrze.
"Love, Rosie" to opowieść o tym, że serce nie sługa. Miłość nie pojawia się na zawołanie, kiedy jest najwygodniej, lecz kiedy nadchodzi jej czas. W przypadku Rosie Dunne i Aleksa Stewarta nie bardzo się spieszyła, choć zapowiedziała się wcześnie. Przyjaciele z dzieciństwa razem wyrastali z początkowo jedynie platonicznej więzi. Ale ich niezdarność, trudność z przyznaniem się do tego, co czują, sprawiła, że nie potrafili zgrać się w czasie. Większość filmu jest więc historią tego, jak mijają się ich życiowe ścieżki. Gdy jedno z nich jest gotowe, drugie nagle jest niedostępne.
To mógł być bardzo wzruszający melodramat, opowieść o straconych szansach na szczęście. "Love, Rosie" jest jednym z najbardziej wzruszających filmów, jakie w tym roku trafiły na polskie ekrany. Ale nie jest wcale historią smutną. Ahern, a za nią scenarzystka i reżyser "Love, Rosie", pokazują, że to, co na pierwszy rzut oka może być zmarnowanym czasem, w rzeczywistości jest niezbędne do tego, by bohaterowie dorośli do swojego przeznaczenia. Los jest nierychliwy, ale sprawiedliwy.
"Love, Rosie" ma więc mądrą i piękną myśl przewodnią. I jakże niedzisiejszą. W kulturze, w której króluje żądanie natychmiastowej gratyfikacji, przesłanie o cierpliwości, o tym, że na wszystko w życiu jest czas i miejsce, mogło mieć ono słabe szanse na przebicie się. To, że tak się nie dzieje, jest w dużej mierze zasługą fantastycznej dwójki grającej głównych bohaterów. Lily Collins i Sam Claflin tworzą przecudną parę. W łączące ich uczucie wierzy się przez cały film. Nie ma tu żadnego fałszu, brak jest scenicznego pozerstwa. Kiedy widzimy ich na ekranie, wierzymy całym sobą, że to są Rosie i Alex. Collins i Claflin mają szansę wpisać się do kanonu najwspanialszych ekranowych par. Jestem też przekonany, że "Love, Rosie" stanie się dla współczesnych widzów tym, czym w latach 90. były "Cztery wesela i pogrzeb". Tak jak dzieło Mike'a Newella, tak i obraz Dittera pozostanie z nami na lata.
Produkcja swoją premierę w Polsce miała 5 grudnia 2014 roku. Film powstał na podstawie książki autorstwa Cecelii Ahren LOVE, ROSIE.
Rosie i Alex od dzieciństwa są nierozłączni. Życie zadaje im jednak okrutny cios: rodzice Alexa przenoszą się z Irlandii do Ameryki i chłopiec oczywiście jedzie tam razem z nimi.
Czy magiczny związek dwojga młodych ludzi przetrwa lata i tysiące kilometrów rozłąki? Czy wielka przyjaźń przerodziłaby się w coś silniejszego, gdyby okoliczności ułożyły się inaczej? Jeżeli los da im jeszcze jedną szansę, czy Rosie i Alex znajdą w sobie dość odwagi, żeby spróbować się o tym przekonać? Czy warto czekać na prawdziwą miłość? Czy każdy z nas ma swoją „drugą połówkę”?
W rolę Rossie Dunne wciela się Lily Collins, zaś w postać Alex'a Stewarta Sam Clafin.
Moja Recenzja :)
Romantyczne filmy, lub historie o rozszerzonych wątkach miłosnych mają zazwyczaj to do siebie, że zawsze posiadają jeden i ten sam ciągle powtarzający się scenariusz - dwójka ludzi zakochuję się w sobie, ale niestety w zaistniałej sytuacji nie mogą być ze sobą, bądź też ktoś im na to nie pozwala. Ale kto powiedział, że tak zawsze musi być? Że nie może być innej opowieści? Love, Rosie pokazuje, iż nie każda historia o miłości musi zaczynać się tak samo.
Czy przyjaźń damsko - męska jest możliwa w dzisiejszych czasach? Czy prędzej, lub później nabierze większego znaczenia? To właśnie ten film powinien udzielić nam odpowiedzi na to nurtujące pytanie.
Zadziwił mnie mocno i jednocześnie uszczęśliwił cały ten wątek tak zwany, oraz relacje między głównymi bohaterami, które bywają nadto komiczne. Sam fakt, że Rosie i Alex są przyjaciółmi jest zadziwiający, znając się tyle lat nie powstało między nimi coś... miłosnego? Wszystko zmienia jedna, jedyna rzecz- wyjazd Alex'a, który działa na Rosie jak kubeł zimnej wody. Czy taka wieloletnia przyjaźń przetrwa przez tak trwałą rozłąkę?
Historia o miłości, która utrudnia życie....
Jak to jest kiedy przyjaźnisz się z chłopakiem na, którym niesamowicie ci zależy z , który tak długo się już znasz, a on pewnego dnia wylatuje na drugi koniec świata, tam spotyka inną dziewczynę.
Jak to jest kiedy przyjaźnisz się z dziewczyną na, której niesamowicie ci zależy z, którą tak długo się już znasz, a ona nagle spotyka się z innym?
Czy taka przyjaźń jest warta przetrwania? Czy zazdrość zwycięży? A może siła przyjaźni jest tym razem nie do przebicia?
ROSSIE&ALEX
Love, Rosie!!! ♥
OdpowiedzUsuńTo ja miejsce zaklepię i wkrótce skomentuję :D
Uhuhuhu... pierwszy komentarz na tym blogu!!! To może ja się przywitam??
UsuńEeem... Cześć XDD
PinQ EvelarkHutcherson Lawrence dobrze już znam, ale Pauliny Mruk jeszcze nie miałam okazji poznać... także... Emmm... napiszę tu to co piszę chyba na każdym blogu, na którym zaczynam komentować... czyli... ostrzegam, gdyż, iż, ponieważ... zawitała tu okropnie nieogarnięta osóbka, znana (o ile w ogóle) ze swoich niemiłosiernie długich komentarzy (które ostatnio są zdecydowanie krótsze niż być powinny...) love dream :D
No dobrze... przedstawiłam się... więc mogę przejść do komentowania bloga...
Po pierwsze bardzo ciekawy blog... jakoś nigdy nie czytałam blogów z recenzjami, ale ten będzie pierwszy :D Naprawdę baaaardzo ciekawy :D Chociaż fajnie byłoby gdyby szablon bardziej nawiązywał do tematyki filmowej, ale szablon to najmniej ważna rzecz, więc tak tylko o tym napomknę i przejdę dalej :D
Dobra... teraz zajmę się tą recenzją... a bardziej filmem XDD
Love, Rosie... po prostu kocham ten film!!! Książkę zresztą też!!! :D
Uważam, że jest serio ciekawy, a aktorzy są wręcz idealnie dopasowani!! Sam i Lily naprawdę genialnie wcielili się w swoje role... pomiędzy nimi naprawdę widoczna była ta niezwykła wieź, ta chemia... to coś naprawdę niesamowitego!! Lily genialnie odegrała Rosie, a Sam jest genialnym Alexem... zresztą... Sam jest naprawdę baaaardzo dobrym aktorem... a zresztą już skończę, bo się zaraz zacznę rozpisywać i wyjdzie mi poemat o wspaniałości Sama Claflina ♥ XD
Jeśli chodzi o przyjaźń damsko-męską... ja w nią wierzę :D
No dobra... to ja już kończę...
Nie pozostaje mi innego jak życzyć Wam duuuuuużo czasu i weny :D A także zaprosić na swoje blogi:
http://losyfinnickaiannie.blogspot.com/
http://wszystko-i-nic-jednoczesnie.blogspot.com/
http://miniaturki-multifandom.blogspot.com/
Pozdrawiam
(ogromnie nieogarnięta, zakochana w Finnicku, Fredzie i George'u, Samie, Jamesie i Oliverze, innych bohaterach książkowych i aktorach, miłośniczka niemiłosiernie długich komentarzy) love dream
OoO, Łelkom ;3
UsuńPomysł był Pauliny :) Szczerze mówiąc zgadzam się z tobą, co do szablonu, ale wiesz... ja tu nie króluję :D Hah <3 XD ♥
Ja także!!! W ogóle nigdy nie spotkałam się z taką produkcją, w której tak realistycznie zostały przedstawione relacje w przyjaźni damsko-męskiej. Zawsze jest to jakoś " sztucznie ", a tu tutaj ta chemia jak to powiedziałaś( no - napisałaś ) jest perfekcyjna :)
Taaaaak - Sam jest boski :) I Finnick i Alex i tak dalej :"D
Wena napewno się przyda :) - dziękuję♥
O, ja właśnie jutro, lub w weekend wpadnę na twoje blogi, których jakimś cudem ( nie wiem jakim ) jeszcze nie komentowałam... :"/
Także pozdrawiam * :) I dziękuję za cudowny komentarz :)
PinQ Everlark Hutcherson Lawrence
Hej! Kurczę, dziewczyny, przepraszam, że tak późno...:( Naprawdę ♥
OdpowiedzUsuńAww, kocham ten film! I książkę też, mimo, że aktualnie ją czytam i jestem dopiero w połowie, to i tak skradła moje serce...<3 Film znam od dawna, widziałam wiele razy i jeszcze mi się nie nudzi! Cudowny <3
Czekam na więcej recenzji ;3
Buziaki :*
Viks Follow
Cześć♥
UsuńOj, tam.. oj, tam :) Nic się nie stało! <3
Fajnie, że jesteś♥ :D
Tak - film jest niesamowity<3
No mam nadzieję, że czas pozwoli mnie i Paulinie na ich napisanie :) ( wątpie :"/ )
Pozdrawiam :)
PinQ Everlark Hutcherson Lawrence